LEPRECON -dzień Świętego Patryka! Weź udział w zabawie, odwiedź sześć pubów, znajdujących się na specjalnej mapce i zbieraj punkty fabularne!
Jakiekolwiek problemy prosimy zgłaszać do adminów lub w tym temacie. W razie kłopotów z wyglądem strony pomoże twardy reset: ctrl + f5 lub option + command + r
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
claribel mirtha hannigan
40
lat
165 cm
mieszka w Phinney Ridge
2020-10-31, 23:35
Kod:
<table><div class="cal0"><div class="cal6"> rozgrywka #1 </div> <img src="LINK DO PROSTOKĄTNEGO GIFKA" class="cal1-img"> <div class="cal2"> <div class="cal3"> <h1>z kim</h1> <h2>imię i nazwisko</h2></div> <div class="cal3"> <h1>gdzie</h1> <h2><a href="LINK DO ROZGRYWKI">miejsce rozgrywki</a></h2></div> <div class="cal4"> Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua. Ut enim ad minim veniam, quis nostrud exercitation ullamco laboris nisi ut aliquip ex ea commodo consequat. </div> <div class="cal5"> trwa / zakończona </div> </div></div></table>
Mów mi:rózalątko
MULTI:clive
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
Niestety, lecz musiała przyznać - że widok byłego policjanta w takim stanie jej nie zdziwił - z biegiem czasu do tego przywykła, przyzwyczaiła się do takiego stopnia, iż zwyczajnie nie miała siły, a nawet ochoty tego komentować; w zamian oczekiwaniom ex śledczego - całą drogę ku Phinney Ridge postanowiła przetransportować w ciszy. Z zaciśniętymi dłońmi na kierownicy (mocniej niż zwykle) wpatrywała się w przednią szybę pojazdu - wyraz twarzy Hannigan prezentował obojętność; było to mylne, ponieważ w głębi siebie (choć nie przyznałaby tego w danej chwili nawet przed samym Bogiem) martwiła się o Elijah; w końcu niegdyś byli nierozłączni, niczym jak partnerzy w zbrodni „Bonnie i Clyde” a teraz? Pomimo wspólnych przeżytych lat traktowali się nieco jak obcy ludzie. To przykre, zważając na najważniejszą istotkę dzięki której ich drogi nieustannie się krzyżowały.
Wchodząc do środka w międzyczasie ściągnęła z siebie płacz, oraz szpilki - „od wieków” przyzwyczajona do chodzenia w wysokich butach zupełnie zapomniała jakie to przyjemne czuć zimną podłogę pod swoimi stopami. Chcąc zrobić córce niespodziankę, zdecydowała się nie komunikować jej o swym wcześniejszym powrocie - dlatego pierwsze co skierowała się do kuchni wyciągając wszystkie odpowiednie składniki do przyrządzenia wspólnej kolacji. Skupiona na swoim zadaniu - nie usłyszała pierwszego wołania dziewczęcia - była właśnie w trakcie krojenia cebuli - co automatycznie wywoływało łzy na jej bladej twarzy. - Hm...? - rzuciła przecierając rękawem swoje powieki. - Kolację. - dodała, unosząc swój podbródek by móc spojrzeć na towarzyszkę. - Hummus z pieczonym kalafiorem. Mam nadzieję, że nie będziesz dzisiaj zbyt wybredna. - na twarzy Hannigan pojawił się delikatny uśmiech, lecz poszerzył się przy kolejnym pytaniu blondynki. - Naprawdę? - mruknęła z widocznym zaskoczeniem na buzi.
Dlatego bezczelnie przebudzona początkowo nie ogarnęła obecności Harrisa - wciąż z lekko przymrużonymi oczętami, albowiem światło od lampki drażniło ją niemiłosiernie - całym ciałem odwróciła się w prawą stronę, delikatnie unosząc ciemną łepetynę. - Nadal umie Pan zaskoczyć, Panie Crane... - mruknęła sennie podnosząc ręce do góry, by móc się przeciągnąć. - Tak się stęskniłeś, że wolałeś przylecieć, niżeli odpocząć sobie w zapewne bardzo fancy pokoju hotelowym? - widać, że już powoli się rozbudzała. - Załatwiłeś to co miałeś w planach? - typowa kobieta; chciała wiedzieć czy to o porażkach, czy o sukcesach swojego wybranka
Wsiadając do samochodu - dopiero wtedy zorientowała się, że miał on ubytek - zmuszona do wyjścia, nerwowo trzasnęła drzwiami - robiąc wokół niego kółko. Research był prosty, przebita opona; przebite cztery opony - od razu domyśliła się, że to nie przypadek, dlatego w chwili zaglądania do ostatniej ujrzała przed sobą cień - powolnie powróciła do wyprostowanej pozycji i obróciła się w stronę napastnika(?) - Nie mam pieniędzy. - rzuciła zanim dostrzegła, kto rzeczywiście przed nią stoi. - Ale możesz wziąć... - nie dokończyła, a oczy brunetki zatrzymały się na twarzy mężczyzny. Rozpoznała; od razu - bo niby miałaby nie poznać człowieka, który ponad sześć lat temu doszczętnie zrujnował jej życie? - Jasper Davenport...
Siedząca na brzegu ciemnobrązowej kanapy Claribel trzymała w dłoni kolejny tom książki ukochanego pisarza Roberta Bryndzy, kartkowała powieść co i rusz zerkając w stronę naburmuszonego swego lubego. Minęły ponad trzy godziny odkąd przyjechali na miejsce, a jego mina nie uległa zmianie chociażby o pięć stopni. - Możesz przestać? - unosząc głowę znad dzieła literackiego, w pewnej chwili odłożyła je na bok, by pewnym ruchem podnieść się do pozycji stojącej, z oczu zsuwając swe okulary. - Wiem, że to nie jest dla Ciebie wymarzona siedziba do spędzenia wakacji, ale... - zatrzymała się, by ciemnymi tęczówkami przesunąć wzdłuż sylwetki Harrisa, cichutko westchnęła, lecz ten odgłos zaprezentowała w sposób niezwykle ostentacyjny. - Nie uważasz, że jest chociaż przytulnie? - na twarzy brunetki zakwitł delikatny uśmieszek, zachęcający do odwzajemnienia.
Kiedy usłyszała głos dziewczyny na twarzy brunetki zagościł delikatny uśmiech, wzrokiem powędrowała najpierw po jej sylwetce, by ostatecznie zatrzymać go na buzi. - Dzień dobry. - rzuciła unosząc się do pozycji stojącej, a z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie. - Wczoraj jak razem z narzeczonym wróciliśmy do domu, staruszka całą noc wymiotowała. Nie chcę nic jeść, ani pić. Nie wiem, czy to kwestia wieku, czy może się czymś zatruła, poza tym należę do osób, które wolą „dmuchać na zimne.” Ma Pani czas? - z uniesioną brwią obserwowała rozmówczynię. - Wiem, że powinnam się rano zadzwonić i się zapisać, ale zupełnie wypadło mi to z głowy. - fakt, gdy ma się tyle trudności w egzystencji, nic dziwnego że wiele aspektów się nie zapamiętuję.
zakończona
Mów mi:rózalątko
MULTI:clive
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
- Powie mi ktoś w końcu, co się wydarzyło na tej pieprzonej imprezie? - rzuciła wzrokiem najpierw na Harrisa, później na Stellę, aż ostatecznie na Ellijah. - Czy będziemy udawać, że sytuacja nie miała miejsca i jeszcze może pogłaszczemy Cię po główce? - surowy ton, ewidentnie ugaszczający w stosunku do córki. - Ktoś wie? Pochwaliła się? - chwyciła za widelec między usta wsuwając pierwszy kęs makaronu.
- Zamierzałeś mi kiedykolwiek powiedzieć? - głos ciemnowłosej potrafił „zaleźć za skórę” - podczas wypowiadania tego zdania kartka znalazła się na biurku szefa. - Wykupiłeś mnie? - pytanie całkowicie retorycznie, w końcu oboje wiedzieli jaka była prawda. - Ja sobie zdaję sprawę, że patrząc teraz na aktualną sytuację, to była najbardziej romantyczna rzecz na jaką mogłeś się wysilić, ale pamiętajmy o tym, że mimo wszystko Julia Roberts nadal była prostytutką. - owszem, nie spodziewała się, że te kilka lat temu gdy miała kłopoty podczas jednej ze spraw po której prawdopodobnie zostałaby dyscyplinarnie zwolniona, Harris Crane - a pod przykrywką „rycerz na białym koniu” uwolnił ją od problemów, ale miała prawo wiedzieć, prawda?
zakończona
Mów mi:rózalątko
MULTI:clive
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
- Dawno mnie tu nie było. - całkowita prawda, nie do podważenia. - Ale to nadal smakuję jak gówno. - palcem wskazała na „śmieciowe żarcie.” - Enrique wciąż urzęduję w kuchni? Nie wyrzucili go po tych wszystkich kradzieżach? - pozwoliła sobie na delikatny uśmiech, przechylając głowę na prawą stronę. - Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, co Ty widzisz w tym lokalu. - po wzruszeniu bezradnie ramionami, zmieniła pozycję opadając plecami na oparcie czerwonej (zniszczonej!) sofy.
- Nie. - mruknęła, uświadamiając ukochanemu, że w tej chwili wcale nie ma ochoty na konwersację. Była zła, niewyspana - wycieńczona i... rozczarowana, to nie najlepsze połączenie na szczerą (jeżeli rzeczywiście by tak było) pogawędkę. Z tego względu odwróciła się na pięcie i powróciła do swego marszu ku wymarzonej kąpieli.
- Czy poprowadziłbyś mnie do ołtarza? - chwilowa pauza, zakończona gwałtownym wstaniem brunetki. - Wiem, że to brzmi dziwnie, zwłaszcza że zapewne niedługo będziesz prowadził Laurę, ale... jesteś moim najlepszym przyjacielem i... chciałabym abyś ofiarował mi taki prezent. Zwłaszcza, że mój ojciec... - choleryk, psychopata (według kobiety), alkoholik wciąż zamieszkiwał w Filadelfii odkąd trzydzieści lat temu uciekli od niego z całą rodziną.
- Jak Ci się podobał „Koncert Vivaldiego?” Zyskał coś w Twoich oczach, czy nadal pozostajesz przy Harrym Styles'ie? - na twarzy Clarie ukazał się delikatny uśmiech, którym obdarowała dziewczynę. - Chcesz wracać już do domu, czy może wskoczymy po drodze na jakieś „śmieciowe żarcie?” - z uniesioną brwią nieustannie obserwowała młodą Martinez.
- Harrison się troszeczkę spóźni, coś go zatrzymało w pracy. - rzecz jasna - że zamierzała bronić ukochanego, choć doskonale wiedziała - co jest prawdziwym powodem późniejszego przybycia pierworodnego Crane. - A to moja córka, Stella. - dodała, gdy mała znalazła się przy jej boku - za to Cameron, automatycznie wtulił się w ciało swego wuja.
zakończona
Mów mi:rózalątko
MULTI:clive
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
Prawdopodobnie minęło kilka minut nim ciemnowłosa odwróciła się w stronę detektywa równocześnie wyrzucając spalonego peta za okno. Kilka głębszych wdechów, bijące serce - oraz zaszklone oczy zdradzały, że nie była w najlepszym humorze. - Kocham go, Elijah... - krótkie, jednakże niezmiernie mocne zdanie - wypowiedziane do tego mężczyzny możliwe, że po raz pierwszy. - ...ale wydaję mi się, że go tracę. Wymyka mi się z rąk.... - kilka chłodnych łez bezczelnie spłynęło po wycieńczonej twarzy adwokatki. - Nie wiem już co tu robić. - i po co tu przyszłam? Po radę? W końcu, Ty też kogoś straciłeś, prawda?
Dojeżdżając pod willę, brunetka rozpięła pas narzucając na siebie błękitny płaszcz, chwilę później kładąc swoją drobną dłoń na jego ręce i mocniej ją zacisnęła. - Powiem jej, że się źle czuję. Wcale nie musimy tu być... - wolała się upewnić, bo choć kochała ciocię całym (wielkim!) sercem, to jednak wiedziała, że siedemdziesięciolatka może być niezwłocznie irytująca. Niestety, nim Harrison odpowiedział - poprzez lekko uchylone okno od strony pasażera obydwoje mogli usłyszeć głośne. - W końcu! - a zza budynku wysunęła się, długonoga, z bujną blond czupryną uśmiechnięta - ewidentnie podchmielona - zapewne już piątym drinkiem martini, bo szósty trzymała w swym ręku.
Gratulujemy zajęcia I miejsca w kategorii NAJLEPSZY RODZIC.
Miło nam poinformować, że bonusem Twojego wyróżnienia są 3 dowolne nagrody do odebrania pod poniższym linkiem.
Mów mi:Dreamy Seattle
MULTI:-
job
straszę ludzi w Seattle
feelings
za pieniądze
and more
ktoś coś?
Dreamy Seattle
100
lat
210 cm
mieszka w Chinatown
2021-01-22, 19:50
Gratulujemy zajęcia I miejsca w kategorii FORUMOWY LEŃ.
Miło nam poinformować, że bonusem Twojego wyróżnienia są 3 dowolne nagrody do odebrania pod poniższym linkiem.
Mów mi:Dreamy Seattle
MULTI:-
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
- Tu właśnie tkwi moja zagwozdka, Lauro. - mruknęła opuszkami palców przejeżdżając po swych kruczych włosach. - Wujek Harris ma bardzo specyficzny gust... - zaczęła, ponownie spoglądając na dzieło. - ...z początku myślałam, aby zafundować mu portret, ale czy to nie będzie... - zamyśliła się, bezustannie się uśmiechając. - ...jak wy to nazywacie swoim językiem, zbyt burżujskie? - roześmiała się głośniej niż planowała, dlatego szybko zakryła dłonią usta dyskretnie się rozglądając.
- Okłamałam mamę, że mnie odwozicie. - dodała i lewą dłoń przysunęła do radia - przez co lecąca w tle muzyka nieco stała się głośniejsza. - Ruszaj już, bo jeszcze mnie zobaczy! - mruknęła w stronę Judah, a jej kąciki ust nieco się uniosły. - Gotowi na zabawę? - głową powędrowała tak, że udało jej się jednocześnie spoglądać na obu braci.
- Wiesz, że nigdy nie byłam w SF? - dodała, unosząc prawą dłoń by zsunąć z twarzy kosmyk kruczych włosów. - Czasem nie rozumiem takich ludzi... - oczywiste nawiązanie do spotkania z rana. - Dlaczego zawsze chcą wyjść na czymś lepiej? Przecież zaproponowałeś mu dobre warunki. - rzecz jasna, czytała je o wiele wcześniej. - Ale żeby świadomie próbować „wepchnąć Cię pod pociąg?” To jest po prostu nieludzkie. - skomentowała, wzruszając bezradnie ramionami - odczuwając lekkie przerażenie, bo co gdyby jej tam nie było?
- Cześć, mam nadzieję, że długo nie czekałaś. - w końcu to wcale nie niespodzianka - Harris na pewno oznajmił lekarce o przyjeździe swojej nowej partnerki. - Cameron gotowy? - musiała przyznać, że kochała tego małego łobuza od momentu gdy go po raz pierwszy ujrzała, dlatego wzrok kobiety powędrował zza sylwetkę jasnowłosej w celu odnalezienia urwisa.
trwa
Mów mi:rózalątko
MULTI:clive
job
adwokat w trakcie awansu na mł. partnera
feelings
his heart is small but I have never been able
and more
to understand how it can take so much suffering and still go on beating.
Po nałożeniu podkładu, oraz poprawieniu na ustach czerwonej szminki kątem oka dostrzegła wychodzącą z jednej z kabin Kyle Russell - na buzi brunetki pojawił się delikatny uśmiech. - Też nie w sosie? - prawa brew pofalowała do góry, gdy odwróciła się w jej stronę całym ciałem w międzyczasie wkładając do torebki pomadkę.
- Mama wczoraj poszła bardzo późno spać... - około trzeciej; pracoholizm wciąż górą. -...ale już się podnosi! - powiedziała te zdanie typowym głosem potwora. - Najpierw proszę dwójkę urwisów do łazienki myć zęby. Tata zaraz zrobi wam naleśniki. - i po tych słowach maluchy zniknęły za drzwiami - przepychając się kto pierwszy. - Ty jesteś temu winien. - rzuciła oskarżająco zaraz jednak wybuchając śmiechem.
- Cześć. - mruknęła z wyczuwalną niechęcią, by ostatecznie podejść bliżej urządzenia i wcisnąć odpowiedni guzik - by z automatu wyskoczył kubek a do niego zaczęła lać się kawa. Dwukrotnie zerknęła w stronę niespodziewanego towarzysza, lecz nie zdecydowała się rozpocząć dłuższej rozmowy - jeżeli tego chciał sam mógł to zrobić. Nurtował ją tylko jeden fakt - co robił w kancelarii prawniczej?
- Spóźniłeś się... - żadnego powitania - mocny, chłodny ton - podobnie jak wyraz twarzy. -...urodziny Stelli były tydzień temu. - i o to tym sposobem zamierzała zamknąć mu drzwi przed nosem - lecz kultura niestety jej na to nie pozwalała.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Postać z największą liczbą punktów fabularnych, marzec - 537 punktów Dwudziestopięcioletnia panna, która niedawno temu przyjechała do Seattle z miasta Asotin, gdziekolwiek to jest. Zgrabna blondynka o pełnych ustach i pięknym uśmiechu, romantyczka z marzeniami i ambicjami. Pracuje jako stażystka w kancelarii prawniczej, interesuje się modą i kocha jeść fast foody. Może nie jest specjalnie wysportowana, a jej umiejętności za kółkiem pozostawiają wiele do życzenia, ale za to złota z niej rączka i świetnie sobie radzi z narzędziami.
Postać z największą liczbą punktów fabularnych, marzec - 413 punktów Trzydziestoletnia panna, urodzona i wychowana w Seattle. Studia medyczne ukończyła na uczelni wojskowej, więc panie i panowie miejcie się na baczności, bo strzelec z niej wyborowy. Mimo wzlotów, ale i bolesnych upadków, wyszła na prostą, aby sprawdzać się jako rezydentka chirurgii. Nie jest najlepszą panią domu, ale za to świetnie radzi sobie za kółkiem. Uwielbia sport, trenuje boks i chętnie spędza czas na świeżym powietrzu. Jeżeli nie jesteś na jej czarnej liście, to możesz spać spokojnie.